Kebsy, kiełby i hambuksy
Wspominaliśmy już jakiś czas temu, że berliński street food to absolutna potęga. Nadeszła pora by przedstawić Wam kilka zacnych miejscówek, w których zdarzyło nam się oszamać to i owo.
Każda berlińska wycieczka przynosi ze sobą nowe kulinarne fascynacje. Wiele wskazuje więc na to, że berlińsko-żarcio-uliczny wątek nie zamknie się w jednym odcinku… Dlatego tym razem skupiamy się na absolutnych berlińskich sztosach: kebabach, burgerach i wurstach.
Gdzie na kebab w Berlinie?
Tutejszy kebs to już rodzaj osobnego miejskiego mitu. Niektórzy zresztą próbują go co jakiś czas obalać. Nam się poszczęściło i o tureckich-choć-wcale-nie-tureckich (to długa historia, więc wyjaśnimy Wam w tekście o tureckiej kuchni) przysmakach sprzedawanych w mniej lub bardziej wytwornych budach możemy pisać w samych superlatywach.
Jeśli na samym początku poszukujecie sprawdzonej miejscówy – jedźcie do Mustafa’s Gemüse Kebap (Mehringdamm 32, tuż obok stacji metra). To owiane legendą miejsce serwuje naprawdę wyjątkową szamę. Zamawiacie kebaba w bułce albo zawijanego „na cienkim” (döner), jest jeden typ mięsa (kurczak), do tego wkładka warzywna… i to właśnie ta wkładka robi całą robotę! Warzywa są grillowane, wśród nich zajmuje się ziemniak (dopiero w Stambule zrozumieliśmy, że to faktycznie turecki sznyt), a całość jest posypana białym serem. Niebo w gębie, serio. Aha, nie liczcie na jakąś ławkę czy stolik. Jedzonko w łapę i ruszacie w dalszą drogę! Zapomnijcie też, że pójdzie szybko – kolejki są monstrualne, ale warto czekać. Nie polecamy jednak kiedy jesteście już na ostrym głodzie, bo możecie nie przeżyć rozciągniętej w czasie gastrofazy.
Nasz ukochany Alexanderplatz oferuje całkiem sporo niezłych przystanków kulinarnych. I chociaż zdecydowana większość z nich jest ukryta w obskurnym pasażu pod stacją S-Bahn to nie warto się od razu zniechęcać. Znajdujący się tam Pergamon (Dircksenstr. 2) serwuje bardzo dobre kebaby, które nie raz, nie dwa i nie osiem były dla nas śniadaniem, obiadem albo kolacją.
Ps. W tym miejscu warto również spróbować pysznej i konkretnej pizzy na kawałki.
Będąc na Kreuzbergu koniecznie odwiedźcie niepozornie wyglądającą kebabownię Tat Imbiss (Oranienstraße 53). Zazwyczaj serwuje w niej starszy, sympatyczny Turek. Jeśli pogoda sprzyja warto usiąść przy drewnianych ławach i chłonąć klimat jednej z głównych ulic Kreuza. Jedzonko jest pyszne, a jeśli chodzi o menu to jest bardzo zbliżone do Pergamonu. Z ciekawostek można tu dostać np. niby-kebab z haloumi (czadowy!). Obydwie miejscówki proponują kebab w – jeśli można tak powiedzieć – klasycznym berlińskim stylu. Jego główną zaletą są świeże warzywa (żegnaj, kapuściana surówko z polskich kebabowni) i pyszne sosy – ostry, czosnkowy i jogurtowo-ziołowy (można mieszać).
Jeśli będziecie mieli ochotę na dalsze tureckie eksperymenty – jedźcie na Hauptstrasse. Tam odwiedźcie słynny Rüyam Gemüse Kebab (Hauptstrasse 133). Tutejsze kanapki są naprawdę świetne, a sama budka jest szczególnie polecana zimą. Nie dość, że zapewnia ciepełko (także w ogrzewanym ogródku!) to jeszcze można za free nalewać sobie tureckiej herbaty! Grzeje, kopie i jest super!
Burgery w Berlinie
Powiecie, że rozpoczęcie wątku kebabowego od Mustafy to oczywistość. Idąc tym tropem – zaproszenie Was do odwiedzenia knajpy-instytucji, jaką jest Burgermeister to jak zaproszenie do króla mainstreamu. No ale trudno, jest to najlepszy burger w tej galaktyce! Niewielka buda mieści się pod wiaduktem na Oberbaumstrasse, tuż przy granicy dzielnic Kreuzberg i Mitte. Menu jest bardzo okrojone, ale za to macie pewność, że to co robią – robią doskonale. Oprócz klasycznych pozycji w stylu cheeseburger albo bbq burger dostaniecie tu np. burgera z tofu w sosie orzechowym. Radochę dopełniają frytki (także w wersji z sosem serowym i chilli). Burgery nie są wielkie ale uznajemy to za ich zaletę. Zjedzenie ich w warunkach stojących okazuje się być możliwe. Smakują wspaniale, a proces ich przygotowywania jest usłany radością. Playlista w knajpianym radyjku jest wyborna, a jeśli będziecie mieli odrobinę szczęścia to traficie na pokaz choreografii do YMCA wykonywany przez kucharzy. Burgermeister – OBOWIĄZKOWO!
Fanów pchlich targów i niedziel spędzanych w nieco hipisowskiej/hipsterskiej atmosferze zapraszamy do Mauerparku. Panujący tam czad może Was wchłonąć na dobre kilka godzin. My oprócz starych zdjęć, vinyli, przedziwnych występów i konkursu karaoke znaleźliśmy także kulinarny argument za przybyciem w te rejony. Na samym targu znajdziecie kilka super ciekawych budek z jedzeniem koreańskim, brazylijskim, niemieckim czy polskim. Jednak nas w tej okolicy najbardziej rozkochał Burger Nations (Eberswalder Str. 4, jeszcze do niedawna funkcjonował pod nazwą Kreuzburger). Knajpka mieści się niemal naprzeciwko wejścia na pchli targ. Idąc wzdłuż ulicy napotkacie na szyld i menu. W środku znajdziecie tylko kilka stolików, ale w razie tłoku warto poczekać. Serwują tu naprawdę znakomite burgery. Ich rozmiar jest raczej solidny, a jeśli weźmiecie dodatkowo frytki (polecamy – są super, a można zamówić również wersję z batatów) to macie gastrospokój na przynajmniej parę godzin. Próbowaliśmy tutaj między innymi Tempelhofera, iOranienbugera i klasycznego Crispy Chickena. Każdy z nich baaaardzo nas uszczęśliwił!
Pałac Charlottenburg nie jest być może miejscówką kojarzoną z bywalcami targów śniadaniowych lub nocnych marketów, ale i on doczekał się w swojej okolicy zacnej burgerowni. Wdzięczna nazwa Charlottenburger kusi przechodniów (Luisenpl. 3). Chociaż wnętrze nie wydaje się zbyt zachęcające to jednak buły z mięsem + pieczone ziemniaki są naprawdę pyszne. Crispy Chicken udowodnił nam, że to już chyba berliński sznyt przyrządzania burgerów z drobiem (o wiele trudniej dostać tu kanapkę z grillowanym, niż z panierowanym kurczakiem). Na stół wjechała też specjalność zakładu: Charlottenburger – tradycyjny hambuks + sałatka coleslaw w środku. Czad.
Berlińskie currywursty
Niemiecka kuchnia słynie ze swych kiełbas. Jednak jeszcze bardziej popularne niż same wursty, są w Berlinie tzw. currywursty. Jest to tutejszy specyficzny pomysł typu fusion, który potrafi rozkochać w kiełbasach nie tylko Niemców, ale i wielu turystów.
Przepis jest dość prosty. Kiełbaska pokrojona na kawałki wielkości kęsa (czy można lepiej dostosować jakąś potrawę do warunków streetfoodowych?) polana bardzo obficie ketchupem i równie obficie posypana przyprawą curry. Z pozoru dziwny wybryk ale smakuje ciekawie. Szczególnie, że przy każdym kęsie czujecie bardzo intensywnie pomidorowy ketchup, potem trochę curry. Sam smak wursta gubi się gdzieś po drodze, co dla wielu jest zaletą tej potrawy.
Knajp z currywurstem znajdziecie w Berlinie całą masę. Z naszych dotychczasowych doświadczeń wynika, że currykiełby serwowane przy Alexanderplatz (tuż obok Pergamonu przy Dircksenstr. 2) bardzo dają radę. Podobnie jak te sprzedawane na miejskiej plaży funkcjonującej w trakcie ciepłych miesięcy przy Checkpoint Charlie. Cały czas czekamy na wizytę w chyba najsłynniejszej knajpie tego typu: Curry36. Trochę obciach, że jeszcze tam nie trafiliśmy – ale jest ona położona tuż obok kebaba u Mustafy, więc wybór był oczywisty…
Drodzy Pojechani, życzymy Wam smacznego, a także powodzenia w Waszych własnych poszukiwaniach kulinarnych. Berlin jest genialnym miejscem do takich badań terenowych.